Ośrodek polskości w Turcji, Adampol, kiedyś wieś pod Stambułem, od roku jest częścią jednej z dzielnic tej wielkiej metropolii. Reforma ta niepokoi mieszkańców, ale w ich codziennym życiu nie zaszły na razie większe zmiany.
Adampol, po turecku Polonezkoey (dosłownie “polska wieś”), jest położony kilkadziesiąt kilometrów od Stambułu.
Kontrast z głośną i zatłoczoną metropolią jest przytłaczający. Adampol jest otoczony przez niewielkie, zalesione wzgórza, w pobliżu są łąki, strumyki; w centrum mały kościółek i cmentarz z polskimi nazwiskami.
Przypomina bardziej ciche, odizolowane od większych ośrodków miejscowości w Beskidzie Niskim niż podmiejską część Stambułu. W marcu zeszłego roku w wyniku reformy administracyjnej wiele okolicznych miejscowości, w tym Polonezkoey, zostało wchłoniętych przez różne dystrykty nadbosforskiego giganta.
– Kiedyś nasza niezależność była prawdziwa, mieliśmy własnego wójta, obecnie jesteśmy
uniezależnieni od władz w Stambule – tłumaczą w rozmowie z PAP mieszkańcy. Nikt nie chce jednak otwarcie krytykować zmian. Niektórzy nieśmiało mówią o swoich obawach.
Wójt nadal jest, ale jak sam deklaruje, jego rola jest obecnie symboliczna. Rodzina pełniącego tę funkcję Fryderyka Nowickiego, jak większość tutejszych Polaków mieszka tu od pokoleń (jego od piątego).
– Prawo się pozmieniało. Sami się rządziliśmy, a teraz jesteśmy częścią Stambułu. Co miał wójt pod ręką, przejął powiat (odpowiednik dzielnicy), a więc pieniądze i majątek. Teraz dzwonimy, piszemy, jeżeli czegoś potrzebujemy. Zobaczymy, jak będzie to wyglądać – podkreśla w rozmowie z PAP Nowicki. Mieszkańcy boją się, że w okolicy zaczną powstawać duże obiekty turystyczne; zachętą jest pobliski park narodowy, bliskość wybrzeża Morza Czarnego (ok. 20 kilometrów) oraz od Bosforu (ok. 15 km.). Adampol już dawno zaczął przekształcać się z wioski rolniczej w turystyczną. Na razie dominują drobne pensjonaty, kameralne restauracje i herbaciarnie. Wiele z nich prowadzą Polacy.
Polacy twierdzą, że nie mają problemu z zachowaniem tożsamości. – Robimy to skutecznie od ponad 170 lat. Zachowujemy wiarę i tradycję. Rodzą się kolejne pokolenia Polaków. Mój syn jest siódmym pokoleniem – opowiada Nowicki.
– Młodzi uczą się w Stambule, część potem wyjeżdża, ale sporo osób wraca. Rodzą się kolejne dzieci. Nie jest źle – dodaje.
W samej miejscowości osób polskiego pochodzenia jest około 80, a Turków około 700. Częściej tu słychać nawoływanie muezzina niż dźwięk dzwonów. Ale konfliktu między dwiema społecznościami – jak zapewniają mieszkańcy – nie ma.
Ksiądz Dariusz Wiśniewski, franciszkanin, pochodzi z Koszalina, mieszka w klasztorze
Franciszkanów w Stambule, stamtąd od ośmiu lat przyjeżdża na nabożeństwa do Adampola. W rozmowie z PAP podkreśla, że na zachodzie Turcji katolicy nie odczuwają żadnych szykan, ale na wschodzie kraju jest znacznie gorzej.
Przyznaje, że da się odczuć zmiany związane z coraz większą rolą islamu w życiu publicznym.
– Obecny rząd czuje się bardziej związany z islamską tradycją i religią. Wprowadzają do
prawodawstwa pewne elementy muzułmańskiej tradycji. Dla mniejszości nie ma to większego znaczenia. Kościół katolicki nie jest przez państwo uznany, nigdy nie był i do dzisiaj nie jest. To był i jest duży problem, bo to ogranicza nasze możliwości działania – podkreśla.
– Katolicy byli natomiast postrzegani jako cudzoziemcy, wcześniej pod opieką zachodnich
mocarstw, a w tej chwili nasz status jest niejasny. Chodzi o uznanie pewnych struktur i
podmiotowści prawnej, która pozwoliłaby nam na legalne działanie, również na polu społecznym czy charytatywnym – tego nie ma. Stąd są pewne ograniczenia – dodaje.
Jeśli chodzi o Polonezkoey zabiegi wiernych przyniosły skutek. – Uzyskaliśmy prawo własności do kościoła. Powołaliśmy w Polonezkoey stowarzyszenie na gruncie prawa tureckiego i dzięki wsparciu naszej ambasady, a nawet najwyższych władz państwowych polskich, uzyskaliśmy prawo własności do budynku i ogrodu. To daje pewną gwarancję, że kościół pozostanie dla potrzeb miejscowej wspólnoty polonijnej, katolickiej – mówi ks. Wiśniewski.
Parafia w Adampolu liczy koło 30-40 wiernych. Większość z nich to mieszkańcy miejscowości; na msze święte w sobotę wieczorem także przyjeżdżają mieszkańcy Stambułu.
– Liturgia odbywa się w języku polskim, ale wprowadzamy też elementy języka tureckiego, dlatego że nie wszyscy biegle władają polskim. Prowadzimy też katechezy w języku polskim i zajęcia języka polskiego dla dzieci – podkreśla ksiądz Wiśniewski.
– W tej chwili nie mamy już zbyt wielu dzieci i młodzieży w wieku szkolnym. Dzieci dorosły i powoli wyjeżdżają z wioski na studia, często za granicę. Stąd ubyło nam młodego pokolenia. Był taki moment, około 5 lat temu, gdy mieliśmy sporą grupę, około 15 dzieci. Ale w tej chwili skończyły katechizację na poziomie szkoły średniej. W tej chwili mamy tylko dwóch maluchów – chłopców. W ubiegłym roku była jeszcze jedna rodzina z trójką małych dzieci, ale oni wyjechali do Polski, zdecydowali, że na stałe zamieszkają w Polsce, chociaż mają tutaj dom i rodzinę, więc jest nadzieja, że wrócą – dodaje.
Kościół w Adampolu został zbudowany przez mieszkańców wioski na ich potrzeby. Nie jest
jedynym polskim kościołem w Stambule. W centrum miasta jest prowadzone polskie
duszpasterstwo przy kościele św. Antoniego w dzielnicy Taksim.
Przy okazji dużych świąt, jak Wielkanoc, Boże Narodzenie czy świąt narodowych w Adampolu organizowane są obchody dla całej Polonii, wówczas gromadzi się większa polonijna społeczność.
– Tutaj życie toczy się w rytm świąt kościelnych, które w całym Kościele są te same. Staramy się podtrzymywać polskie zwyczaje. Na pewno sam język mieszkańców odbiega nieco od współczesnej polszczyzny, to ciekawy materiał do badań dla językoznawców. To archaiczna polszczyzna wzbogacona o dodatki z języka tureckiego – zaznacza księdz Wiśniewski.
Adampol – dziś Polonezkoey – został założony w 1842 roku przez Adama Czartoryskiego, byłego prezesa powstańczego Rządu Narodowego, przywódcy emigracyjnego stronnictwa politycznego.
Od imienia założyciela miejscowość otrzymała swoją nazwę – Adam-koj, znaczy Adamowa Wioska, w skrócie Adampol.
Książe Adam Czartoryski chciał tu utworzyć drugi polski ośrodek emigracyjny po Paryżu. W tym celu wysłał swojego przedstawiciela, Michała Czajkowskiego, do Turcji. Michał Czajkowski – po przyjęciu na islam w 1850 r. znany jako Mehmed Sadyk Pasza – wykupił od zakonu lazarystów obszar leśny, na którym miał w przyszłości powstać Adampol.
Na początku wioskę zamieszkiwało 12 osób, a w największym swoim rozkwicie liczyła 220 osób. Z biegiem lat do Adampola trafiali emigranci z powstania listopadowego, następnie z wojny krymskiej z 1853 r., później uciekinierzy z Syberii. Pierwsi mieszkańcy zajmowali się rolnictwem, hodowlą oraz leśnictwem, poźniej rozwinęła się turystyka.
Z Adampola Tomasz Grodecki i Małgorzata Werner-Woś, Polska Agencja Prasowa