Władze Nepalu postanowiły otworzyć od 17 października wspinaczom i turystom dostęp do himalajskich szczytów, w tym najwyższej góry globu Mount Everestu, po sześciu miesiącach przerwy spowodowanej pandemią koronawirusa. Decyzja ma powody finansowe.
Przy przekraczaniu granicy wymagany będzie negatywny wynik testu na obecność koronawirusa wykonany w ciągu 72 godzin poprzedzających podróż.
W Nepalu, na którego terytorium znajduje się osiem z 14 najwyższych gór świata, dochody z turystyki wysokogórskiej, a szczególnie z tzw. zezwoleń na zdobywanie wierzchołków przez himalaistów, są znaczącą pozycją w budżecie państwa. Kraj rocznie zarabia z tego tytułu ponad 4,7 mln dolarów. W minionym półroczu, w szczycie sezonu wspinaczkowego, z powodu zamknięcia granic zyski były zerowe.
Władze szacują, że jeszcze w październiku może do Nepalu przyjechać 15 tysięcy turystów, co i tak jest kroplą w morzu w porównaniu do tego, co było przed pandemią, gdy po kilkanaście tysięcy osób dziennie przebywało tylko na jednej trasie trekkingowej, wiodącej do bazy pod Everestem. W maju 2019 r. na Everest weszło rekordowe 885 osób, w tym 644 od strony nepalskiej.
Sezon jesienny, który trwa od września do listopada, przyciąga do tego państwa około 33 procent turystów z ogólnej liczby 1,2 miliona ludzi odwiedzających nepalskie Himalaje.
“Ze względu na niską gęstość zaludnienia w regionach górskich nie ma tam praktycznie przypadków koronawirusa. Skutki gospodarcze pandemii sprawiły, że miliony biednych ludzi są na krawędzi głodu. Nie możemy pozostać zamknięci na zawsze” – powiedział dyrektor generalny agencji turystycznej Seven Summit Trek Mingma Sherpa, który dodał, że jesienny powrót himalaistów i turystów pozwoli przygotować się lepiej do sezonu wspinaczkowego wiosna-lato 2021.
W Nepalu odnotowano do tej pory ponad 56 tys. zakażeń koronawirusem, a ponad 370 osób zmarło. W tym azjatyckim państwie mieszka ponad 29 mln ludzi.(PAP)
olga/ cegl/
Obraz Sasin Tipchai z Pixabay