Polska medycyna coraz częściej może się pochwalić osiągnięciami na skalę międzynarodową. Do annałów największych osiągnięć medycyny trafi np. uratowanie przez polskich lekarzy 2-letniego Adasia będącego w głębokiej hipotermii. Równie spektakularne było przywrócenie sprawności sparaliżowanemu od pasa w dół 40-letniemu Dariuszowi Fidyce.
Chłopiec uratowany z głębokiej hipotermii.
Kiedy zaczęła się akcja ratowania dwuletniego Adasia spod Krakowa, nikt z jej uczestników nie przypuszczał zapewne, że jej efekty zadziwią medyczny świat.
Cała historia zaczęła się w środku nocy 30 listopada 2014 r., kiedy chłopiec niezauważony przez babcię, u której nocował, wyszedł z domu. Gdy znaleziono go po paru godzinach, był już skrajnie przemarznięty. Po przywiezieniu do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu pod Krakowem, jego ciało było schłodzone do zaledwie 12,7 st. C. Malec był w tzw. głębokiej hipotermii.
Gdy Adasia przewożono do szpitala karetką, ratownicy wykonywali mu masaż serca. Ale jak najszybciej trzeba było go podłączyć do urządzenia zapewniającego krążenie pozaustrojowe o nazwie ECMO. To ono mogło uratować mu życie.
Do żył i tętnic chłopca podłączano tzw. kaniule (plastikowe rurki), za pomocą których krew z organizmu wyprowadzana jest na zewnątrz. Wtedy przechodzi przez aparat, który działa jak sztuczne płuco-serce. Utlenia on krew, którą dodatkowo jest podgrzewana o 6-9 st. C. na godzinę.
Dzięki temu temperatura wychłodzonego ciała malca stopniowo była podnoszona, a jednocześnie pobudzano „uśpione” narządy wewnętrzne.
Wszystkie te działania sprawnie przeprowadzili specjaliści pod kierunkiem prof. Janusza Skalskiego, kierownika Kliniki Kardiochirurgii w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu. Polscy lekarze mieli już w tym spore doświadczenie. W tym samym szpitalu wykonywana jest co piąta w Europie operacja naprawy wady wrodzonej serca nazywanej hipoplazją lewego serca (niedorozwój lewej komory serca).
W tych wyjątkowo trudnych operacja wykorzystuje się ECMO, gdyż część z nich wymaga
schodzenia ciała dziecka do 12-15 st. C. W ciągu 50 minut trzeba wykonać zasadniczą część zabiegu. Potem ciało małego pacjenta jest ponownie ogrzewane, w taki sam sposób, jak ratowano dwuletniego Adasia.
Jednak nigdy wcześniej nikogo nie ratowano z tak skrajnie niską temperaturą ciała. Dr Tomasz Darocha z Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej w krakowskim szpitalu Jana Pawła II twierdzi, że najbardziej wychłodzona osoba – kobieta ze Skandynawii – której udało się pomóc, miała 13,7 st. C.
Pierwszy pilny przeszczep twarzy.
Równie dramatyczna jest historia 33-letniego pana Grzegorza, u którego w maju 2013 r. specjaliści Centrum Onkologii w Gliwicach przeprowadzili pierwszy na świecie przeszczep twarzy tzw. pilny, czyli ze wskazań życiowych.
Pochodzący z okolic Wrocławia pan Grzegorz doznał 23 kwietnia 2013 r. rozległego urazu podczas pracy – maszyna do cięcia kamieni amputowała mu większą część twarzy. Próba replantacji zakończyła się niepowodzeniem, przede wszystkim dlatego, że oderwany fragment twarzy, który po wypadku zawisł na stalowej belce, był zmiażdżony, a poza tym trafił do lekarzy dopiero po kilku godzinach. Pierwsza operacja, próba tzw. replantacji twarzy, się nie powiodła. Operacja przeprowadzona przez dr. Klaudiusza Łuczaka w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu uratowała mu jednak wzrok i dolną część twarzy.
Potem mężczyzna trafił do Centrum Onkologii w Gliwicach, jego życie nadal było jednak
zagrożone.
2 maja 2013 r. gorączkowo rozpoczęto poszukiwania dawcy. Okazał się nim mężczyzna w
podobnym wieku; został on też dawcą narządów dla innych chorych. Zaplanowana wcześniej drobiazgowo operacja przeszczepu odbyła się 15 maja, trwała prawie 27 godzin.
Prof. Adam Maciejewski, który kierował zabiegiem, twierdzi, że gdyby nie ta operacja, mężczyzna by nie przeżył. Obrażenia były tak rozległe, że nie mógłby normalnie oddychać i jeść, groziłyby mu też poważne infekcje. r.
W styczniu 2014 r. podczas dorocznego zjazdu Amerykańskiego Towarzystwa Chirurgii
Rekonstrukcyjnej i Mikronaczyniowej uznano przeprowadzony w Gliwicach zabieg za najlepszy na świecie zabieg rekonstrukcyjny 2013 r.
Sparaliżowany mężczyzna narodził się na nowo.
Z kolei w 2014 r. wielkim osiągnięciem polskiej medycyny było przywrócenie czucia w nogach u 40-letniego Dariusza Fidyki z przerwanym rdzeniem kręgowym dzięki przeszczepieniu glejowych komórek z opuszki węchowej w mózgu.
W 2010 r. pan Dariusz został ugodzony nożem w plecy i od tego czasu był całkowicie
sparaliżowany od pasa w dół. Wydawało się, że nigdy już nie będzie w stanie wstać z wózka inwalidzkiego.
Polscy neurochirurdzy pod kierunkiem dr. Pawła Tabakowa z Kliniki Neurochirurgii
Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu po raz pierwszy na świecie wykonali zabieg, który przywrócił mu czucie i kontrolę nad mięśniami. Przeprowadzili go już pod koniec 2012 r., ale poinformowano o nim w październiku 2014 r., gdy po rehabilitacji pacjenta uzyskano pierwsze efekty.
Do regeneracji rdzenia kręgowego mężczyzny wykorzystano tzw. glejowe komórki węchowe. Dzięki nim po przeziębieniu odzyskujemy zmysł węchu, ale można dzięki nim regenerować również komórki rdzenia kręgowego. Badania nad tą metodą prowadził brytyjski badacz Geoffrey Raisman z Instytutu Neurologii University College London’s.
Polscy specjaliści wykorzystali jego doświadczenia. Najpierw pobrali od chorego glejowe komórki węchowe, a po ich rozmnożeniu w laboratorium wszczepili je w miejsce, gdzie doszło do przerwania rdzenia kręgowego.
Dariusz Fidyka pierwsze efekty odczuł trzy miesiące po zabiegu, gdy zaczął poruszać mięśniami lewego uda. Po kolejnych trzech miesiącach stanął między poręczami do ćwiczeń i próbował postawić pierwsze kroki. – Czuję się, jakbym się na nowo narodził – powiedział na spotkaniu z dziennikarzami pod koniec października 2014 r.
Jedyna taka sieć na świecie
W 2014 r. kolejny sukces zanotowali także polscy specjaliści z Centrum Słuchu w Kajetanach pod Warszawą. Na początku grudnia 2014 r. otrzymali w Monte Carlo złoty medal międzynarodowego konkursu Prix Galien za opracowanie pierwszej na świecie Krajowej Sieci Teleaudiologii.
Nagrodę Prix Galien ufundował w 1970 r. we Francji farmaceuta Roland Mehl, jego intencją było promowanie znaczących i najbardziej przełomowych postępów dokonanych w przemyśle farmaceutycznym i medycznym. Z biegiem lat, nagroda zyskała prestiż i uznanie na całym świecie.
Uznawana jest za największe wyróżnienie w zakresie urządzeń medycznych po Nagrodzie Nobla w dziedzinie medycyny.
Pomysłodawcą i twórcą Krajowej Sieci Teleaudiologii jest szef Międzynarodowego Centrum Słuchu prof. Henryk Skarżyński. Wykorzystuje się go u pacjentów, którym wszczepiono implant ślimakowego.
– Po założeniu implantu ślimakowego dla uzyskania najlepszych wyników poprawy słuchu
konieczna jest długofalowa opieka pooperacyjna – powiedział PAP prof. Henryk Skarżyński. Aby dobrze go dostroić, pacjent musi odbyć wiele wizyt w placówce zakładającej ten aparat, co związane jest z częstymi długimi podróżami, uciążliwymi zwłaszcza dla zaledwie kilkumiesięcznych czy rocznych dzieci.
– Aby zmniejszyć koszty, skrócić czas dojazdu i odległość, jaką pacjent musiałby pokonać, by dotrzeć do grupy specjalistów, i jednocześnie zapewnić pacjentowi usługi na najwyższym poziomie, stworzyliśmy nowoczesny system telemedyczny. Umożliwia on prowadzenie taniej i skutecznej rehabilitacji słuchu i mowy oraz zdalnej obsługi pacjentów korzystających różnych z implantów słuchowych – wyjaśnia prof. Skarżyński.
Prace nad systemem podjęto przed 14 laty. W 2007 r. pokazano pierwsze jego efekty na arenie międzynarodowej. Dziś Krajowa Sieć Teleaudiologii obejmuje ponad 20 ośrodków położonych na terenie całej Polski. Jest jedynym tego typu systemem w opiece zdrowotnej.