101 views 4 min

0

Komentarzy

Trześniewski, wiedeński król kanapek

- Sierpień 19, 2023

W samym centrum Wiednia, nieopodal katedry św. Szczepana, tuż przy reprezentacyjnej ulicy Graben, znajduje się lokal opatrzony dużym szyldem z napisem „Trześniewski”. Litera „ś” od razu sugeruje jakiś związek z Polską. I słusznie, ponieważ Franciszek Trześniewski, bo o niego chodzi, pochodził z Krakowa.

Lokal ten to z pozoru zwykły bufet z kanapkami, ale wiedeńczycy mawiają, że gdyby te kanapki umiały grać, to z pewnością grałyby pierwsze skrzypce w Wiedeńskiej Filharmonii. Według ankiet aż ponad 90% mieszkańców Wiednia wie, co kryje się za marką „Trześniewski”. Mianowicie kanapki.

Ponad 100 lat temu
Kanapki Trześniewskiego to dosyć nietypowa, bo kulinarna „polska pamiątka w Wiedniu”. Co zaskakujące, ta „kanapkowa historia z małym piwem w tle” wydarzyła się w mieście smakoszy tortów i miłośników wina! A wszystko zaczęło się od emigranta z Krakowa, Franciszka Trześniewskiego, urodzonego w 1878 r., który na przełomie XIX i XX wieku przybył do Wiednia. W centrum miasta, na Tiefen Graben, otworzył w 1902 r. mały, niepozorny bufecik z kanapkami. Pomysł serwowania kanapek na stojąco, czyli zaspokajania szybko i tanio głodu przechodnia, dziś nie wydaje się być specjalnie odkrywczy, jednak ponad sto lat temu w Wiedniu, mieście restauracji, gospód i kawiarń, był oryginalny. Był to swego rodzaju fast food, oferujący proste, nieskomplikowane, dobre w smaku kanapki. Uliczne jedzenie jest obecnie bardzo modne, a w Wiedniu Trześniewski stał się właściwie pionierem tego kulinarnego ruchu…
Pierwsza wojna światowa i upadek monarchii austro-węgierskiej przyniosły jednoosobowej firmie Trześniewskiego sporo trudności. Aby utrzymać działalność, pan Franciszek musiał zmniejszyć porcje, gdyż jego klienci mieli niewiele pieniędzy. I właśnie potrzeba stała się matką sukcesu. Chleb krojony na małe porcje okazał się rozwiązaniem bardzo praktycznym, ponieważ kanapki można było łatwo spożywać bez potrzeby używania talerzy i sztućców. Biznes Trześniewskiego kwitł również dzięki innemu praktycznemu rozwiązaniu: składniki past do kanapek były rozdrabniane, dzięki czemu bez trudu rozprowadzano je na chlebie, kanapkę łatwo było odgryźć, a i problem „kawałka szynki między zębami” przestawał istnieć.
Do chleba posmarowanego rozmaitymi pastami Trześniewski zaczął serwować tak zwany „Pfiff” („gwizdek”), czyli 1/8 litra piwa. „Gwizdek” stanowił połowę najmniejszej miary, która wynosiła wówczas 1/4 litra i podawana była w wiedeńskich lokalach. Ta nietypowa miara napoju to pomysł Franciszka Trześniewskiego, który zauważył, że do małej przekąski nie pasuje cały kufel piwa, a i klienci szybciej kupią małą, tańszą porcję napoju. Ponadto panie również lubiły pić piwo, jednak pół, czy nawet ćwierć litra, wyglądało niezbyt elegancko w damskich dłoniach, a szklaneczka 1/8 to w sam raz! Do dziś do kanapki Trześniewskiego wypada zamówić „Pfiff”, a wśród wiedeńczyków utarło się nawet powiedzenie, że „Trześniewski bez gwizdka” to jak „Styryjczyk bez kapelusza”.

Prosty bar przekąskowy
W latach dwudziestych XX wieku Franciszek Trześniewski przeniósł swój bufet z kanapkami z Tiefen Graben na ulicę Dorotheergasse 1, w pobliże słynnej… czytaj dalej Link do artykułu

 

Źródło: polonika.at, Sławomir Iwanowski, Polonika 276

Zostaw komentarz