106 views 5 min

0

Komentarzy

Jak zobaczysz wilka, uciekaj na drzewo!

- Sierpień 23, 2023

Rozmawiamy z Leszkiem Grabowskim, kierowcą zawodowym transportu międzynarodowego,
który wraz z rodziną opuścił Polskę w 1986 roku i osiadł w Wiedniu.

Rocznik 1948. W Bieszczadach spędził swoje dzieciństwo i młodość,
mieszkał tam od 1952 do 1970 roku. Jego pierwsza szkoła zniknęła pod wodami
Zalewu Solińskiego, rodzinę założył na Śląsku, za kierownicą ciężarówki
jeździł po pustyniach Afryki i Azji. W lutym 1979 roku, tuż przed zamknięciem przez Turcję granic,
jako ostatni opuścił terytorium ogarniętego rewolucją Iranu. Z nabierającego wody promu Heweliusz
uratowały go służby niemieckiej żeglugi. Autor barwnych wspomnień, opublikowanych na E-truckbus.pl
oraz spisanych na Bieszczady.land

Historia Pana rodziny i Pana dzieje są dość skomplikowane: Pana ojciec
został skazany przez stalinowski sąd na śmierć za działalność antypaństwową,
po czym karę śmierci zamieniono na długoletnie ciężkie więzienie.
Pana dziadka ze strony mamy stracono w więzieniu w Rawiczu, a mama wyszła ponownie
za mąż za budowniczego PRL-u, założyciela i dyrektora bieszczadzkich PGR-ów,
którego babcia Pana wyzywała od ubeków.

– W wieku 5 lat wraz z mamą i ojczymem zamieszkałem w Bieszczadach, których część dopiero wtedy,
bo w 1951 roku, przyłączona została do Polski w ramach stalinowskiej zmiany granic.
Sprowadziliśmy się do Bieszczad pozbawionych wówczas jakiejkolwiek infrastruktury czy prądu,
a pełnych ludzi noszących broń i bynajmniej się z tym nieukrywających. Moja pierwsza szkoła podstawowa – w Teleśnicy – została po kilku latach zalana wodami Zalewu Solińskiego. Dorastałem w systemie socjalistycznym w jego czysto książkowej wersji.
Wciąż były w rodzinie tajemnice, rzeczy niewyjaśnione, jak chociażby nieoczekiwana zmiana nazwiska
wszystkich członków rodziny na Grabowski. Ojca nie pamiętam sprzed wyroku, byłem zbyt mały.
Dopiero w dorosłym życiu miałem z nim kontakt, wprawdzie dość krótko, gdyż po pobycie w więzieniu
zmarł w wieku 62 lat. Mamę nie raz wypytywałem o przeszłe wydarzenia i powody niektórych decyzji.
Nie chciała jednak niczego wyjaśniać, tłumaczyła się niepamięcią lub podawała wykrętną odpowiedź,
że należało nosić jako rodzina to samo nazwisko. Tuż po wojnie w wielu polskich rodzinach były tajemnice
i niewyjaśnione sprawy, czy to ze względów politycznych, czy rodzinnych, a najczęściej stanowiły mieszankę tych obu.
Co Panu najbardziej utkwiło w pamięci z bieszczadzkiego okresu dzieciństwa i młodości?
– Przede wszystkim brak światła, brak jakiejkolwiek cywilizacji, brak wszystkiego. Tam nie było po prostu niczego,
ludzie kombinowali na różne sposoby, sklepy nie były zaopatrzone, towary się zdobywało, nie kupowało.
Były tam tylko spalone wsie, srogie zimy oraz stada wilków podchodzących zimą watahami pod domostwa
w poszukiwaniu jedzenia. Utkwiło mi w uszach wycie wilków, do dziś pozostał mi respekt do nich,
jak i do tamtych czasów. Ciężkie były zwłaszcza zimowe wieczory, kiedy koło czwartej po południu zapadał zmrok,
niczym nie można się było zająć, bo nawet do lamp naftowych nie było nafty, tylko paliliśmy ropą naftową,
która ma inną temperaturę spalania, zatem szkiełko albo pękało, albo było mocno okopcone.
Zresztą sam płomień z lampy naftowej… Czytaj dalej Link do artykułu

Źródło: www.polonika.at, rozmawiała Anita Sochacka, Polonika nr 297

 

#LeszekGrabowski #TransportMiędzynarodowy #HistoriaRodziny #OpuszczeniePolski #Wiedeń #Bieszczady #Śląsk #KierowcaZawodowy #PodróżeZaKierownicą #AfrykaIAzja #Iran #RewolucjaIranu #Granice #PrzygodyPodróżnicze #ETruckbus #BieszczadyLand #Stalinizm #ZmianaGranicy #Infrastruktura #Prąd #TajemniceRodzinne #Grabowski #BrakCywilizacji #Wilki #ZimaWBieszczadach #CiemnośćWieczorami #LampyNaftowe

Zostaw komentarz