Rosyjscy żołnierze chodzili od drzwi do drzwi konfiskując mieszkańcom broń myśliwską,
telefony komórkowe, a czasem nawet zajmując domy i szukali „ubranych na czarno
nazistów” – mieszkańcy wsi w obwodzie mikołajowskim, na południu Ukrainy, opowiadają
dziennikarzom „Washington Post”, jak byli terroryzowani przez wojska okupanta.
„Ich historie dają wgląd w znęcanie się i przemoc stosowaną wobec (…) cywilów i mogą zostać wykorzystane
jako dowód w potencjalnych sprawach o zbrodnie wojenne przeciwko wojskom Putina” – podkreśla
amerykański dziennik.
„Oskarżyli męża Tetiany, Serhija, o sympatię do prawicowego Pułku Azow. Ale Serhij nigdy nie służył w wojsku
ani nie należał do żadnej milicji – powiedziała Tetiana, która podejrzewa, że jego jedyną zbrodnią było to, że miał
najbardziej proukraińskie poglądy w całej miejscowości i nie ukrywał tego” – czytamy w artykule.
Sąsiedzi znaleźli zakopane ciało mężczyzny następnego ranka, a zauważyli grób, ponieważ złamana ręka wystawała
ze świeżo ułożonej warstwy ziemi. Zwłoki Serhija były tak zmasakrowane, że miejscowy lekarz nie pozwolił jego
żonie ich oglądać.
W zamieszkanej przez ok. 2 tys. osób wsi Łockyne najpierw pojawili się bojownicy samozwańczej Donieckiej
Republiki Ludowej, kilka dni po nich żołnierze rosyjscy.
Mieszkańcy wioski powiedzieli, że żołnierze wielokrotnie grozili im użyciem broni. Włamywali się do sklepów, gdzie kradli
lody i inne produkty. Niektóre samochody zostały skradzione. Żołnierze plądrowali domy i zabierali wszystko, łącznie
z zabawkami dla dzieci, ubraniami oraz garnkami i patelniami. Niektórzy mieszkańcy mówili, że Rosjanie zabijali
kurczaki na jedzenie.
Tak jak w innych okolicznych wsiach żołnierze mieli podobno szukać ukraińskich nacjonalistów. Pewna nauczycielka
historii została oskarżona o sprzyjanie im, ponieważ Rosjanie, przeszukując jej dom, znaleźli podręcznik do historii
Ukrainy. Dopiero kiedy inni mieszkańcy wytłumaczyli im, że jest to część szkolnego programu nauczania, żołnierze
uwolnili kobietę.
Niektóre osoby rozmawiające z „WP” mówiły, że Rosjanie pytali ich, czy wiedzą, gdzie w okolicy są „naziści ubrani
na czarno”. „Żołnierz musiał dostrzec zdezorientowany wyraz mojej twarzy, bo powiedział: +W porządku, zapytamy
w następnym domu+” – relacjonowała emerytka Nadija.
PAP/ as/